Do Zawoi, miejscowości położonej u stóp Babiej Góry wyruszyliśmy 28 sierpnia. Kierując się autokarem do miejsca naszego pobytu- Ośrodka Rehabilitacyjno – Wypoczynkowego Krakus,
zwróciliśmy uwagę na fakt, że Zawoja wyróżnia się swą rozległością, jak się okazało posiada liczne przysiółki, w sumie 184!!! Zyskała miano najludniejszej wsi ziem karpackich i liczy ok. 7 tys. mieszkańców, jest zatem największą miejscowością w Polsce. Po przyjeździe zjedliśmy posiłek i spędziliśmy czas na odpoczynku i aklimatyzacji. Następny dzień przywitał nas ładną pogodą więc postanowiliśmy go dobrze wykorzystać : poszliśmy na mały obchód po okolicy
naszego domu wczasowego, po czym udaliśmy się pieszo do pobliskiego kościoła.
Tam zwróciły naszą uwagę: góralski śpiew i muzyka. Jeszcze tego samego dnia udaliśmy się do regionalnego Skansenu w Zawoi Markowej, idąc spacerkiem podziwialiśmy okoliczne widoki. W skansenie mieściła się kuźnia spichlerzyk, kapliczka i dom gospodarczy.
Chaty pięknie prezentowały się na tle masywu Babiej Góry, który jest dominującym elementem krajobrazu.
Chcąc wykorzystać każdy moment ładnej pogody, nie zważając na zmęczenie po spacerze, zagraliśmy w siatkówkę …. i tak zakończył się pierwszy dzień naszego letniego wypoczynku.
Prognozy pogody nie były optymistyczne, więc musieliśmy zmienić nasze plany. Stwierdziliśmy, że nie ma co zwlekać z wyprawą na Babia Górę. Zorganizowaliśmy szybko przewodnika, którym okazała się „bita góralka”.
Jej energia, dobry humor, znajomość legend uatrakcyjniały wyprawę w deszczu, błocie i zimnie…..Niestety z powodu złych warunków atmosferycznych doszliśmy tylko do schroniska na Markowych Szczawinach, zrezygnowaliśmy z wędrówki na szczyt, pomimo tego wracaliśmy w dobrych humorach. Wieczorem zapaliliśmy ognisko, piekąc kiełbasę i podśpiewując
polskie szlagiery.
Kolejne dni upłynęły pod znakiem rzęsistego deszczu. Przykro było nam rezygnować z wyjścia na Halę Barankową czy Wodospad na Mosornym Potoku, ale trzeba było pogodzić
się z rzeczywistością… Wolny czas spędziliśmy w grocie solnej.
Graliśmy również w bilard i karty. Jeszcze tego dnia wieczorem odbyła się dyskoteka.
Wszyscy uczestnicy roztańczeni, bawili się dobrze, wieńcząc ten ulewny dzień dobrą zabawą.
Pogoda niestety spłatała nam figla, nieustannie padający deszcz spowodował nagłe wezbranie pobliskiego potoku i ryzyko zalania „Krakusa”.
Podjęliśmy decyzję o powrocie. Tego samego dnia w południe w minorowym nastroju nasza grupa autokarem skierowała się w stronę Gorlic.